poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 7

U niej:
Obudziłam się koło godziny 6 było mi strasznie zimno mimo tego,że w mieszkaniu było ciepło,a ja miałam na sobie grubą kołdrę i swoją zimową piżamę.Czułam,że miałam wysoką temperaturę. Moje czoło było pokryte kropelkami potu. Wstałam więc,poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie ciepłą herbatę przeszukując w tym samym czasie swoją apteczkę. Nie znalazłam żadnych odpowiednich leków na moje przeziębienie.Kiedy mój gorący napój był już gotowy,poszłam do sypialni na chwilę się jeszcze położyć.Nie mogłam zasnąć więc poleżałam sobie aż mój budzik nie zadzwonił gdzieś koło 8 :00. Nie czułam się dzisiaj na siłach,ale nie mogłam sobie pozwolić na cały dzień w łóżku, ponieważ za niedługo czekało mnie kolokwium . Zebrałam się jakoś resztkami sił i o 9:30 wyszłam z domu. Po drodze na uczelnie wstąpiłam jeszcze do apteki. Kupiłam kilka opakowań lekarstw. Psikając opuściłam aptekę i skierowałam się w stronę uczelni. Podczas kiedy dochodziłam poczułam,że w kieszeni moich spodni wibruje telefon. Zorientowałam się,że to tylko Nico może pisać,bo odkąd się znamy to on codziennie o zbliżonych do sibie porach pisze mi wiadomości: 

"Madziu myślę,że nie zapomniałaś o naszym dzisiejszym wypadzie do kina i jest ono nadal aktualne. Widzimy się popołudniu. Mogę Ci zdradzić,że już nie mogę się doczekać :) N" 

Wchodząc do budynku błyskawicznie mu odpisałam. Pewnie gdybym nie była przeziębiona to cieszyłabym się bardziej z naszego spotkania. Ale kiedy człowiek jest chory nie jest taki jak jest zdrowy. 

**
Jestem właśnie w drodze do wyjścia z uczelni. Przez szklane drzwi widzę Nico,który stoi przy swoim samochodzie. Na jego widok na mojej twarzy pojawia się uśmiech co zauważa Marcin-upierdliwy kurdupel (155 cm wzrostu) z zajęć. Oczywiście nie przeszedł by obok mnie gdyby czegoś nie powiedział:
-Czy ja śnie. Ruda zmierza w kierunku tego tam przy tej bryce. Zaplanowałaś dobrze randkę?-spytał śmiejąc się.
-A ty zaplanowałeś kiedy urośniesz,co?-pierwsze co przyszło mi na myśl jak mu odpowiedzieć.
-Nie-odpowiedział już całkiem innym tonem,a ja z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy wyszłam.
Byłam z siebie dumna,że nie stchórzyłam przed Marcinem,a wręcz przeciwnie dopowiedziałam mu. Czuję,że dzięki temu facetowi,który włąsnie zmierza w moją stronę powoli nabieram odwagi i zmieniam się. Mam nadzieję,że na lepsze. Mam dość już pomiatania mną:
-Cześć Madziu-powiedział i zaskakując mnie skradł mi buziaka w policzek.
-Hey Nico-odpowiedziałam,kiedy wróciłam do żywych po jego słodkim całusie. 
-To na pewno tylko przeziębienie?-zapytał słysząc mój zachrypnięty głos.
-Już ci mówiłam. Tak. Wszystko jest okej. To co jedziemy?-chciałam zmienić temat,bo po co mamy rozmawiać o moim stanie zdrowia.
-Tak,tak. Zapraszam do mojego samochodu-odpowiedział prowadząc mnie do drzwi pasażera i jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi je po czym sam zajął miejsce kierowcy. Przez całą drogę do kina rozmawialiśmy. Nawet przez chwilę w samochodzie nie zastała cisza. Kiedy byliśmy już na miejscu próbowałam wyciągnąć z Nico na jaki film idziemy,ale powiedział mi tylko,że na komedie. Co ciekawe polską. Cieszyłam się,że chciał abym bawiła się tego wieczoru jak najlepiej. Nareszcie przyszedł czas zakupienia biletów. W czasie tej czynności w końcu dowiedziałam się na jaki film idziemy. Bardzo mnie zaskoczył,gdyż filmem tym był: Wkręceni 2. Ucieszyłam się,bo przyznam,że chciałam go zobaczyć:
-Film ci odpowiada?-spytał kiedy zajęliśmy już nasze miejsca na sali kinowej.
-Tak. Na pewno będzie fajny. W końcu polski-zaśmiałam się.
-Ja bardzo lubię wasze kino,a szczególnie komedie. Są zabawne i realne-mówił kładąc popcorn tak,abym wiedziała,że mogę jeść razem z nim. 
-Zimno tu-powiedziałam czując,że chyba gorączkuje.
-Zimno? Nie-zaprotestował.
-Wiesz ja jestem zimorodkiem,więc tak już mam-odpowiedziałam uśmiechając się i widząc,że przykłada on swoją dłoń do mojego czoła.
-Może i jesteś zimo...zimoora...tym kimś,ale tym razem to gorączka moja droga-mówił opiekuńczo patrząc na mnie wzrokiem mówiącym za siebie.
-Może i masz rację,ale to nic takiego-odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
-Nic takiego? Madzia,Madzia-przez chwilę wyobrażałam sobie jego jako mamę,która tak samo reaguję,kiedy jestem chora.
-Ooo patrz film się już zaczyna-spojrzeliśmy na ekran i wciągnęliśmy się w losy bohaterów. 

**
Pod koniec filmu czułam,że czuję się coraz gorzej. W sali jest ciemno,więc tego po mnie nie widać,ale co będzie jak wyjdziemy? Sean niestety dobiegł końca,a ja czuję,że zaraz moja głowa eksploduję:
-Madzia wszystko okej?-zapytał troskliwie,kiedy zakręciło mi się w głowie podczas wstawania i złapałam się jego.
-No właśnie nie. Strasznie kręci mi się w głowie-odpowiedziałam.
-Nie chcę tego mówić,ale a nie mówiłem. Chodź zawiozę cię do mieszkania,a potem pozwolisz mi się nafaszerować lekarstwami-mówił zbierając moje i jego rzeczy.
-Wystarczy jak mnie odwieziesz-próbowałam protestować.
-Daj sobie pomóc-powiedział patrząc mi w oczy.
-No dobrze,ale tylko dlatego,że strasznie źle się czuję,tak?
-No oczywiście-uśmiechnął się do mnie i prowadził mnie do wyjśćia.

**
Jesteśmy właśnie w drodze do mojego mieszkania. Nico prowadzi mnie,bo ledwo co stoję na nogach. Teraz już wiem,że nigdy nie pójdę do kina,kiedy będę chora,bo mój stan tylko się pogorszy:
-Gdzie masz kluczę?-zapytał.
-W kurtce,w tej właśnie kieszonce-odpowiedziałam pokazując na skrytkę.
-Mogę?-spytał uśmiechając się.
-Tak,pewnie. Dziękuję,że mi pomagasz-powiedziałam odwzajemniając uśmiech. 
-Nie ma za co-oznajmił otwierając drzwi do mojego mieszkania. 
Pomógł mi dojść do kanapy,gdzie bez zastanowienia położyłam się,a Nico wedle moich wskazówek odłożył moje buty oraz kurtkę.
Następnie sam się rozpłaszczył i chwaląc moje mieszkanko podszedł do mnie:
-Zaparzę ci ciepłej herbaty i zrobię ci jakieś kanapki,bo za głodny żołądek nie będziesz mogła zażyć tabletek. Powiedz tylko gdzie co masz-powiedział kucając przy mnie.
-Ale nie musisz zaprzątać sobie mną głowy-odpowiedziałam.
-Nie muszę,ale chcę. To gdzie jest herbata,chleb i w ogóle z czym chcesz kanapki?
-Dziwnie się czuję. Herbata jest w szawce przy lodówce w zielonym opakowaniu,a chleb w chlebniku pod oknem-dałam mu instrukcję.
-Daj mi 10 minut-powiedział posyłając mi uśmiech.
-Dziękuję ci bardzo-mówiłam sięgając po koc.
-Daj. Przykryję cię-zaoferował kolejną pomoc po czym ja oddałam w jego ręce koc,a on szczelnie mnie w niego utulił. W czasie kiedy mnie przykrywał między nami nastała cisza,ale nie ta niezręczna,za którą nikt nie przepada. Wręcz przeciwnie była ona przyjemna.      


_______________________________________

Zasmuciła mnie mała ilość komentarzy pod ostatnim postem i może dlatego nie miałam chęci aby pisać. Myślę,że z tą notką będzie inaczej :) Wybaczcie,ale nie mam siły poprawiać już błędów,więc publikuję taki :/  Pozdrawiam :*      

5 komentarzy:

  1. Rozdział super czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! <3 Czekam na następny i zapraszam do mnie i mam nadzieje, że zostawisz opinie :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! <3 Czekam na następny i zapraszam do mnie i mam nadzieje, że zostawisz opinie :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń